~ ^ ^ ~

~ ^ ^ ~

I remember

wtorek, 16 lipca 2013

fanfiction - Karneval - Rozdział 1 - Trzepot







[ Piosenka przewodnia: Euterpe - http://www.youtube.com/watch?v=8JzihNh_FeQ ] 







Rozdział 1 - Trzepot  



- COOOO!? - krzyknął Yogi nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. - Przyjęcie!?

- Tak, Yogi. - przytaknął Hirato jak zwykle ze swym stoickim spokojem. Odstawił pięknie zdobioną filiżankę na równie misternie wykonany talerzyk i spojrzał spod swego kapelusza na chłopców, siedzących po drugiej stronie szklanego stołu. - Zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie zorganizowane przez rodzinę Rossi. 
- Naprawdę!? - zapytał podekscytowany Nai uśmiechając się przy tym i wiercąc nerwowo niczym małe zwierzątko. 
Nowe wieści wzbudziły w nich chmarę pozytywnych uczuć. Nawet u Garekiego, który, powiem wam w sekrecie, osobiście cieszył, że będzie miał możliwość opuszczenia statku. Z drugiej jednak strony myśl o wkładaniu garnituru  przyprawiała go wymioty. 
- Jednak... - wtrącił Hirato. - Nie udajemy się tam by spędzić miło czas. 
W pokoju zapanowała cisza, młodzieńcy skierowali całą swą uwagę  na bruneta. 
- Od jakiegoś czasu zaobserwowaliśmy wzrost liczby Varug w okolicy rezydencji. Z naszych informacji wiadome jest, że rodzina Rossi przeprowadzała kilka lat temu badania,  których danych niestety nie posiadamy. Istnieje duża możliwość, iż zawiązała ona współpracę z Kafką. Nie jest to jednak pewne. Waszym zadaniem będzie odnalezienie czegoś co bezpodstawnie będzie na to wskazywało.
- Tak jest! - wykrzyknął energicznie Yogi wstając z kanapy i salutując. 
- Yogi usiądź, to nie wszystko. - nieco zmieszany blondyn wykonał polecenie. -  Jest kilka rzeczy, o których powinniście wiedzieć. Rodzina Rossi została podzielona. Wcześniej władzę w rodzinie sprawowali bracia. Jednak powstał między nimi konflikt. Jeden z nich wolał rozwiązywać sprawy pokojowo. Słowem lecz nie czynem. Drugi wprost przeciwnie. Kładł duży nacisk na rozwój broni oraz przeprowadzane badania. Tak też doszło do podziału. Kilka lat później zaatakowano drugą stronę. W ciągu jednej nocy wymordowano wszystkich, którzy w tym czasie znajdowali się w posiadłości.  Tylko tych, którzy tam przebywali. Niektórych zabito później, część ocalała, w tym  DOGS, grupa zadaniowa, w której skład wchodzili wyszkoleni i wyselekcjonowani ludzie. Nie znaleziono osoby czy też istoty, która tego dokonała. Nie wykluczamy możliwości, iż pracowali oni nad Varugami i wymknęły się one spod kontroli. 

Nie mogli uwierzyć w to co słyszą. Być może są to ich wrogowie, nadal... pewnie byli tam też ludzie, którzy niczym nie zawinili.

- Wyczuli zagrożenie dlatego zaprosili cyrk. Zorganizowali bal zapewne po to byśmy mogli przeszukać teren nic nie znajdując. Wszystko jest dobrze ukryte. Jeśli są tak gościnni, trudno nie przyjąć zaproszenia. Zaskoczymy ich. Tsukumo zdobyła plany budynku. Wiemy o każdej najmniejszej szczelinie. To co jednak najważniejsze. Uważajcie na DOGS. Jeśli dojdzie do walki. Nie przeżyjecie. - zakończył wstając i kłaniając się im lekko. Wyszedł z  jednak oni nadal patrzyli się przestraszeni przed siebie. 

Mogą zginąć?

- Oczywiście wszędzie musi być  jakiś haczyk. - burknął Gareki pod nosem. Ale prawda była taka, że cholernie się bał. 

 ***

- Waaaaa! - Nai kręcił się na wszystkie strony w swym nowym eleganckim mundurku obszytym koronką, obserwując wspaniale ubranych ludzi, orkiestrę, zastawione stoły i ogół sali balowej. Brakowało mu tylko merdającego ogona. Czy ten dzieciak w ogóle zdawał sobie sprawę na co się narażają? 
Gareki z niezadowoleniem stąpał na prawo i na lewo, wymijając zaproszonych gości, którzy nie patrząc na niego, przechodzili z kieliszkami wina i smakołykami. Złodziejaszek rozejrzał się dokładnie. Nikt z obecnych nie wyglądał groźnie czy też podejrzanie. Jeśli są tak silni dlaczego nikt nie pilnuje gości. Fakt, jeśli wiedzą, że poradzą sobie bez tego nie ma takiej potrzeby. Z zamyślenia wyrwał go niższy przyjaciel szarpiący za rąbek jego czarnego garnituru. 
- Gareki – Nai kiwnął znacząco głową na Tsukumo i Yogiego. Cała czwórka ruszyła w stronę drzwi prowadzących na lewe skrzydło domu. Po chwili zniknęli. Hirato uśmiechnął się pod nosem i trącił lekko w ramię stojącego obok Tsukitachiego.

*** 

- Zgubiliśmy się!!! - szepnął nieco głośniej Yogi wyrzucając w panice ręce, w powietrze i patrząc na niekończący się długi, ciemny korytarz. Tsukumo minęła go, spoglądając na małe urządzenie z mapką.
- Yogi. - przed księciem stanął Gareki – zamknij się. - i uderzył go prosto w czubek głowy. W oczach starszego '' kolegi'' pojawiły się łzy. 
- Ale Gareki-kun! - zaszlochał kilka razy. - Chodzimy tak godzinę i niczego nie znaleźliśmy! Na dodatek...
- Yogi, minęło 15 minut. - zauważyła cichutko Tsukumo, nie odwracając się do tyłu. 
- No już, już.  - Nai złapał chłopaka pod rękę. - Damy... - rozejrzał się  gorączkowo niemalże strachliwie. - Co to? Co to za dźwięk. 
- Hmm Nai, czy coś się stało? Słyszysz coś? - zatroskany blondyn położył dłoń na jego plecach. Ten wyrwał się do przodu, minął dziewczynę i popędził przed siebie, powtarzając pod nosem: ,, To trzepot.'' 
Przyjaciele zszokowani zachowaniem ruszyli za nim. Na chwilę wydawało im się, że go zgubili. Przystanął przed starymi, potężnymi, drewnianymi drzwiami. Były zamknięte.  
- Znajdujemy się w jednym z ostatnich pokoi na parterze. - dziewczyna wskazała na pulsującą kropkę, na monitorze. 
Teraz słyszeli to wszyscy. Trzepot skrzydeł. Gdy ćma próbuje wydostać się przez okno jest zamknięte, uderza  o nie bezmyślnie. Być może to Varuga? 
- Gareki-kun, dasz radę otworzyć je jak najciszej? Później schowaj się za mną. 
Brunet wyciągnął mały drucik, pokręcił w zamku kilka razy, coś zachrobotało i mieli łatwe wejście do środka. Nie było to nic trudnego.  Yogi bezpiecznie uchylił drzwi przygotowany na to, że coś go zaatakuje. Nic takiego się nie stało. Znaleźli się oni w środku. Był to duży pokój z zasłoniętymi oknami. W powietrzu unosił się zapach kurzu i czegoś słodkiego, ujmującego. Deski skrzypiały narzekając obficie. Nie było tu nic. Prawie nic. Po środku znajdowała się postawiona pionowo, szeroka na około trzy metry i wysoka może na cztery, dębowa skrzynia. Niczym nie zabezpieczona przed otwarciem. Całość z niewiadomych przyczyn chwytała za serce i przepełniała żalem, tęsknotą. Pragnieniem za czymś odległym i niedostępnym. 
- Wystarczy, nic tu nie ma. - Gareki zawrócił w stronę wyjścia. - W skrzyni nic nie ma ukryliby ją. - powiedział dosadniej.
Była ukryta. W tym właśnie pokoju. Nikt tu nie wchodził więc członkowie rodziny Rossi nie spodziewali się nieproszonych gości. 
- Gareki-kun, czekaj. - zawołał Nai podbiegając do skrzyni. Panującą ciszę przerwał wcześniej słyszany przez nich dźwięk. Trzepot. Chłopiec próbował  ją otworzyć lecz był za słaby. Yogi popchnął go lekko za siebie i pociągnął za wieko. Po pomieszczeniu rozniósł się wzmożony trzepot, przestrzeń wypełniła się motylami w kolorze zieleni i żółci. Po chwili zniknęły. To co zobaczyli odebrało im mowę. Oczy Yogiego rozszerzyły się próbując dostosować się do tego co widzi. Wewnątrz spoczywała drobna dziewczyna. O bladej skórze, rumianych policzkach, chwilkę, więc żyła. Jej klatka unosiła się i opadała spokojnie. Spała. Była młoda, jej główkę zdobiły delikatnie opadające na ramiona, karmelowe włosy. Była posiadaczką pięknych, czarnych, długich, gęstych rzęs, nad którymi zawisła prosta grzywka,  i bladych nieco pulchnych usteczek, teraz nieco rozchylonych. Ubrana w szykowną, pokazową suknię w kolorze chabru. Przyozdobioną licznymi falbanami i żywymi różami w tym samym kolorze jak i z dodatkiem kilku czarnych niczym smoła. Kilka z nich znajdowało się między jej włosami. Wydzielały cudowny zapach. Na jednaj, tuż nad dobrze wyrzeźbioną klatką piersiową siedział motyl ze spokojem wachlując skrzydłami. W miejscu przetrzymywały ją ciernie, grube o ostrych kolcach lecz jej nie raniły. Piękna, niczym z bajki. Tak nierealna. Tak...
- Prosicie się o śmierć. - oczarowani nieznajomą, nie zdali sobie sprawy, iż pojawiła się osoba, której najbardziej się obawiali. Z przerażeniem odwrócili się do tyłu by sprostać jemu. Jasper Logan Reev, założyciel DOGS.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na górze obrazek Alice <3

Nie bierzcie tego tak na poważnie, głębszego zamysłu też nie miałam. 
Po prostu mam wakacje to piszę coś luźnego. Będzie to krótkie. 
Nie zwracałam uwagi na błędy, zignorujcie je :) 
Mam nadzieję, że choć troszku się spodoba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

tried to walk