[ Piosenka
przewodnia: Euterpe
- http://www.youtube.com/watch?v=8JzihNh_FeQ ]
Rozdział
1 - Trzepot
- COOOO!? - krzyknął Yogi nie mogąc
uwierzyć w to co słyszy. - Przyjęcie!?
- Tak, Yogi. -
przytaknął Hirato jak zwykle ze swym stoickim spokojem. Odstawił
pięknie zdobioną filiżankę na równie misternie wykonany talerzyk
i spojrzał spod swego kapelusza na chłopców, siedzących po
drugiej stronie szklanego stołu. - Zostaliśmy zaproszeni na
przyjęcie zorganizowane przez rodzinę Rossi.
- Naprawdę!?
- zapytał podekscytowany Nai uśmiechając się przy tym i wiercąc
nerwowo niczym małe zwierzątko.
Nowe wieści wzbudziły w
nich chmarę pozytywnych uczuć. Nawet u Garekiego, który, powiem
wam w sekrecie, osobiście cieszył, że będzie miał możliwość
opuszczenia statku. Z drugiej jednak strony myśl o wkładaniu
garnituru przyprawiała go wymioty.
- Jednak... -
wtrącił Hirato. - Nie udajemy się tam by spędzić miło czas.
W
pokoju zapanowała cisza, młodzieńcy skierowali całą swą uwagę
na bruneta.
- Od jakiegoś czasu zaobserwowaliśmy
wzrost liczby Varug w okolicy rezydencji. Z naszych informacji
wiadome jest, że rodzina Rossi przeprowadzała kilka lat temu
badania, których danych niestety nie posiadamy. Istnieje duża
możliwość, iż zawiązała ona współpracę z Kafką. Nie jest to
jednak pewne. Waszym zadaniem będzie odnalezienie czegoś co
bezpodstawnie będzie na to wskazywało.
- Tak jest! - wykrzyknął
energicznie Yogi wstając z kanapy i salutując.
- Yogi
usiądź, to nie wszystko. - nieco zmieszany blondyn wykonał
polecenie. - Jest kilka rzeczy, o których powinniście
wiedzieć. Rodzina Rossi została podzielona. Wcześniej władzę w
rodzinie sprawowali bracia. Jednak powstał między nimi konflikt.
Jeden z nich wolał rozwiązywać sprawy pokojowo. Słowem lecz nie
czynem. Drugi wprost przeciwnie. Kładł duży nacisk na rozwój
broni oraz przeprowadzane badania. Tak też doszło do podziału.
Kilka lat później zaatakowano drugą stronę. W ciągu jednej nocy
wymordowano wszystkich, którzy w tym czasie znajdowali się w
posiadłości. Tylko tych, którzy tam przebywali. Niektórych
zabito później, część ocalała, w tym DOGS, grupa
zadaniowa, w której skład wchodzili wyszkoleni i wyselekcjonowani
ludzie. Nie znaleziono osoby czy też istoty, która tego dokonała.
Nie wykluczamy możliwości, iż pracowali oni nad Varugami i
wymknęły się one spod kontroli.
Nie mogli uwierzyć w
to co słyszą. Być może są to ich wrogowie, nadal... pewnie byli
tam też ludzie, którzy niczym nie zawinili.
- Wyczuli
zagrożenie dlatego zaprosili cyrk. Zorganizowali bal zapewne po to
byśmy mogli przeszukać teren nic nie znajdując. Wszystko jest
dobrze ukryte. Jeśli są tak gościnni, trudno nie przyjąć
zaproszenia. Zaskoczymy ich. Tsukumo zdobyła plany budynku. Wiemy o
każdej najmniejszej szczelinie. To co jednak najważniejsze.
Uważajcie na DOGS. Jeśli dojdzie do walki. Nie przeżyjecie. -
zakończył wstając i kłaniając się im lekko. Wyszedł z jednak
oni nadal patrzyli się przestraszeni przed siebie.
Mogą
zginąć?
- Oczywiście wszędzie musi być jakiś
haczyk. - burknął Gareki pod nosem. Ale prawda była taka, że
cholernie się bał.
***
- Waaaaa! - Nai
kręcił się na wszystkie strony w swym nowym eleganckim mundurku
obszytym koronką, obserwując wspaniale ubranych ludzi, orkiestrę,
zastawione stoły i ogół sali balowej. Brakowało mu tylko
merdającego ogona. Czy ten dzieciak w ogóle zdawał sobie sprawę
na co się narażają?
Gareki z niezadowoleniem stąpał na
prawo i na lewo, wymijając zaproszonych gości, którzy nie patrząc
na niego, przechodzili z kieliszkami wina i smakołykami.
Złodziejaszek rozejrzał się dokładnie. Nikt z obecnych nie
wyglądał groźnie czy też podejrzanie. Jeśli są tak silni
dlaczego nikt nie pilnuje gości. Fakt, jeśli wiedzą, że poradzą
sobie bez tego nie ma takiej potrzeby. Z zamyślenia wyrwał go
niższy przyjaciel szarpiący za rąbek jego czarnego garnituru.
-
Gareki – Nai kiwnął znacząco głową na Tsukumo i Yogiego. Cała
czwórka ruszyła w stronę drzwi prowadzących na lewe skrzydło
domu. Po chwili zniknęli. Hirato uśmiechnął się pod nosem i
trącił lekko w ramię stojącego obok Tsukitachiego.
***
-
Zgubiliśmy się!!! - szepnął nieco głośniej Yogi wyrzucając w
panice ręce, w powietrze i patrząc na niekończący się długi,
ciemny korytarz. Tsukumo minęła go, spoglądając na małe
urządzenie z mapką.
- Yogi. - przed księciem stanął Gareki –
zamknij się. - i uderzył go prosto w czubek głowy. W oczach
starszego '' kolegi'' pojawiły się łzy.
- Ale Gareki-kun!
- zaszlochał kilka razy. - Chodzimy tak godzinę i niczego nie
znaleźliśmy! Na dodatek...
- Yogi, minęło 15 minut. -
zauważyła cichutko Tsukumo, nie odwracając się do tyłu.
-
No już, już. - Nai złapał chłopaka pod rękę. - Damy... -
rozejrzał się gorączkowo niemalże strachliwie. - Co to? Co
to za dźwięk.
- Hmm Nai, czy coś się stało? Słyszysz
coś? - zatroskany blondyn położył dłoń na jego plecach. Ten
wyrwał się do przodu, minął dziewczynę i popędził przed
siebie, powtarzając pod nosem: ,, To trzepot.''
Przyjaciele
zszokowani zachowaniem ruszyli za nim. Na chwilę wydawało im się,
że go zgubili. Przystanął przed starymi, potężnymi, drewnianymi
drzwiami. Były zamknięte.
- Znajdujemy się w jednym z
ostatnich pokoi na parterze. - dziewczyna wskazała na pulsującą
kropkę, na monitorze.
Teraz słyszeli to wszyscy. Trzepot
skrzydeł. Gdy ćma próbuje wydostać się przez okno jest
zamknięte, uderza o nie bezmyślnie. Być może to Varuga?
-
Gareki-kun, dasz radę otworzyć je jak najciszej? Później schowaj
się za mną.
Brunet wyciągnął mały drucik, pokręcił w
zamku kilka razy, coś zachrobotało i mieli łatwe wejście do
środka. Nie było to nic trudnego. Yogi bezpiecznie uchylił
drzwi przygotowany na to, że coś go zaatakuje. Nic takiego się nie
stało. Znaleźli się oni w środku. Był to duży pokój z
zasłoniętymi oknami. W powietrzu unosił się zapach kurzu i czegoś
słodkiego, ujmującego. Deski skrzypiały narzekając obficie. Nie
było tu nic. Prawie nic. Po środku znajdowała się postawiona
pionowo, szeroka na około trzy metry i wysoka może na cztery,
dębowa skrzynia. Niczym nie zabezpieczona przed otwarciem. Całość
z niewiadomych przyczyn chwytała za serce i przepełniała żalem,
tęsknotą. Pragnieniem za czymś odległym i niedostępnym.
-
Wystarczy, nic tu nie ma. - Gareki zawrócił w stronę wyjścia. - W
skrzyni nic nie ma ukryliby ją. - powiedział dosadniej.
Była
ukryta. W tym właśnie pokoju. Nikt tu nie wchodził więc
członkowie rodziny Rossi nie spodziewali się nieproszonych
gości.
- Gareki-kun, czekaj. - zawołał Nai podbiegając
do skrzyni. Panującą ciszę przerwał wcześniej słyszany przez
nich dźwięk. Trzepot. Chłopiec próbował ją otworzyć lecz
był za słaby. Yogi popchnął go lekko za siebie i pociągnął za
wieko. Po pomieszczeniu rozniósł się wzmożony trzepot, przestrzeń
wypełniła się motylami w kolorze zieleni i żółci. Po chwili
zniknęły. To co zobaczyli odebrało im mowę. Oczy Yogiego
rozszerzyły się próbując dostosować się do tego co widzi.
Wewnątrz spoczywała drobna dziewczyna. O bladej skórze, rumianych
policzkach, chwilkę, więc żyła. Jej klatka unosiła się i
opadała spokojnie. Spała. Była młoda, jej główkę zdobiły
delikatnie opadające na ramiona, karmelowe włosy. Była posiadaczką
pięknych, czarnych, długich, gęstych rzęs, nad którymi zawisła
prosta grzywka, i bladych nieco pulchnych usteczek, teraz nieco
rozchylonych. Ubrana w szykowną, pokazową suknię w kolorze chabru.
Przyozdobioną licznymi falbanami i żywymi różami w tym samym
kolorze jak i z dodatkiem kilku czarnych niczym smoła. Kilka z nich
znajdowało się między jej włosami. Wydzielały cudowny zapach. Na
jednaj, tuż nad dobrze wyrzeźbioną klatką piersiową siedział
motyl ze spokojem wachlując skrzydłami. W miejscu przetrzymywały
ją ciernie, grube o ostrych kolcach lecz jej nie raniły. Piękna,
niczym z bajki. Tak nierealna. Tak...
- Prosicie się o śmierć.
- oczarowani nieznajomą, nie zdali sobie sprawy, iż pojawiła się
osoba, której najbardziej się obawiali. Z przerażeniem odwrócili
się do tyłu by sprostać jemu. Jasper Logan Reev, założyciel
DOGS.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na górze obrazek Alice <3
Po prostu mam wakacje to piszę coś luźnego. Będzie to krótkie.
Nie zwracałam uwagi na błędy, zignorujcie je
Mam nadzieję, że choć troszku się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz